Zacznę od tego, że czas mija za
szybko i ja stanowczo nalegam czasie ZWOLNIJ ! Ledwie zdążyłam nacieszyć się
ciążą (uwielbiałam ten stan), a już urodził się Mały Kawka. Oczekiwałam go z
wielką radością, ale jak był w brzuszku było to tak niesamowite, cudowne i
zarazem dla mnie niepojęte zjawisko, że chciałam aby trwało jak najdłużej.
Każde szturchniecie, każdy kopniaczek, fikołek czy czkawka nie do opisania. Dziewięć
miesięcy ciąży tylko mignęło mi przed oczami. Lekarze przepowiadali, że Kawek
na pewno urodzi się dwa tygodnie po terminie więc z niczym się nie śpieszyłam. Na
świecie pojawił się jednak niespodziewanie (można nie spodziewać się dziecka
będąc w 9 m-c ciąży ;)) bo tydzień przed terminem. Był piątek, słońce właśnie zaczęło witać
dzień, a ja wraz z nim przywitałam się z
moim synkiem już po właściwej stronie brzuszka. Od tej pory mój czas biegnie
jeszcze szybciej. Dzień za dniem
przelatuje mi tylko koło nosa, a ja staram się chłonąć każdą chwilę. Chcę
zapamiętać jak najwięcej. Jego pierwszy płacz i pierwszy uśmiech już w
szpitalu. Nasz powrót do domu i to jak topił się w ubrankach bo przecież
urodził się taki malutki. Te tycie rączki i stópki. Dźwięk przytulanki, która towarzyszy mu od
pierwszych dni. Wieczorne pluskanie i codzienne spacery. Pierwsze „pogawędki” Cały
ten czas gdy uczymy się siebie nawzajem.
Wszystkie te wspomnienia staram się zapisać
jak tylko potrafię. Na papierze, fotografiach a przede wszystkim w sercu. Gromadzę
je by nie zapomnieć bo wiem, że moje prośby na nic i czas nie zwolni nawet na malutką chwilkę.
"Wehikuł czasu, to byłby cud..."
Niestety większość zdjęć z pierwszych trzech miesiąca życia mojego synka usunęłam przypadkiem przy zgrywaniu na dysk. Zachowały się te z telefonu i od rodziny.Dlatego jeszcze bardziej żal...:(